dzłeń dobly

Dzień dobry mówię w internetowy eter, ale czy ktoś usłyszy moje "dzień dobry"?
Wstałam kilka minut przed szóstą i poszłam po bułki. Yeah, dobra nasza.
Teraz jest po siódmej, jestem po zdrowej kawie z kaszą jaglaną i niezdrowym ciasteczku z jakimś czekoladowo-waniliowym czymś 😊 mmm, dobre było.
Weekend był udany, w sobotę wieczorem czułam się super, wyraźna zwyżka nastroju, Jezu, jak to dobrze czuć się tak po prostu happy, bez żadnych wisielców nad głową, bez czarnych myśli. Większość soboty spędziłam z moją córką, na zakupach, na pogaduchach i obowiązkach codziennych. Ona jeszcze nie wie ile mi to daje, może kiedyś jak Bóg da i będzie mamą, to zrozumie. W Pizza Hut zdarzyło nam się coś niesamowitego, zjadłyśmy i napiłyśmy się całkowicie za darmo - z okazji Dnia Matki. Był tylko jeden warunek - że zrobią nam wspólne zdjęcie, które będzie wykorzystane tylko wewnętrznie w ich firmie.
Wieczorami pod naszym domem śpiewa ptak, chyba kos, śpiewa tak pięknie, że nie sposób się tym nie zachwycać.
Wczoraj, mimo, że była niedziela spędziłam ją dość pracowicie. Ostatnich parę dni sprawia mi przyjemność sprzątanie, co mi się b. rzadko zdarza i nigdy nie trwa zbyt długo 😉
Wieczorkiem za to odpoczęłam przy nowym odcinku "American Gods". Jakiś czas temu przesłuchałam audiobooka tej powieści i oceniłabym ją na 4+, myślę, że jest bardziej amerykańska niż europejska i stąd zachwyty nad nią za oceanem. Ma fajny klimat, troszkę mi przypomina Twin Peaks, ale zdecydowanie lepszy poziom. Jest w tym zaduma nad życiem, nad wiecznością, nad religią, nad ludzką naturą. Książka zdecydowanie z tych "poważniejszych", mimo, że to fantastyka, a wielu ludzi uważa niesłusznie, że fantastyka to bzdury z góry odrzucając ten gatunek powieści. W każdym gatunku spotyka się miernoty i powieści wybitne, nie warto się ograniczać.
Co do serialu "American Gods" to mam na razie mieszane uczucia, podobają mi się zdjęcia, lubię patrzeć na Cienia i Wednesdaya z tym chytrym wyrazem twarzy. Ricky'ego Wittle'a widziałam w The 100, ale tam grał dość płytko, w roli Cienia przedstawia trochę więcej emocji, ta jego gra jest nierówna, jakby nie zawsze mu się chciało odpowiednio wczuć w rolę. Mam wrażenie, że w pierwszych odcinkach grał lepiej. Ian McShane to aktor ze sporą charyzmą, gra świetnie. Natomiast nie jestem fanką Gillian Anderson, jest dla mnie trochę zbyt zmanierowana, nie do końca odpowiada mi jej gra. Wczoraj pojawił się też Pan World, którego gra diaboliczny Crispin Glover. Peter Stormare jako Czernobog to też był majstersztyk. Podsumowując, bo mogłabym ich jeszcze więcej wymieniać - gra aktorska jest na b. wysokim poziomie.
Taki chaotyczny trochę ten mój wpis.
Wracam do obowiązków dnia codziennego, baj.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

co jak nie sroki

znów sroki