Stuk, stuk..... stuk...... stuk, stuk, stuk.... Jeszcze zwlekam, może sama odleci... Jest 5:50, jeszcze chwilkę mogłam pospać, tym bardziej, że w nocy się budziłam z półkoszmarów (pewnie od duchoty). Stuk, stuk... stuk, stuk, stuk... Mąż się odzywa "twoja koleżanka coś chce". echhhh ... wstałam, co zrobić. A może to był jego kolega, a nie moja koleżanka, albo jego koleżanka ;-) Wczoraj bodaj pisałam, że ten czas wolny w którym mogę pisać mam od poniedziałku do środy. Zawsze kiedy pada z moich ust jakaś deklaracja jakiś chochlik sprawia, że coś co było constans się zmienia. Tym razem zmienia się wyjątkowo na dzień dzisiejszy i jutrzejszy ;-) chyba, bo wiecie, nigdy nie niczego do końca nie można być pewnym... no to papatki
Komentarze
Prześlij komentarz