Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2017

łuh i menele

Dzisiaj mi sroki nie pomogły się obudzić i chociaż od 5-ej do 5:45 obudziłam się kilka razy to już o 6-ej - kiedy powinnam wstać po bułki spałam tak twardo, że nawet mężowskiego budzika nie usłyszałam. Oko otwarłam o 6:15 i wyrwałam z ciepłego wyrka. A teraz jest 7:49 i mój czas wolny, który mam od 7-ej do 8-ej (od poniedziałku do środy tylko) się dramatycznie skurczył. Postanowiłam, że będę pisać ładną polszczyzną, a nie taką menelską jak te pierwsze posty,ale kobieta zmienną jest, więc pewnie jeszcze kiedyś wrócę do menelskiej ;-) Nie ukrywam, że w głębi duszy, a czasem i na jej wierzchu odczuwam pociąg do tej warstwy społecznej i myślę sobie, że niewiele mnie od niej oddziela.

znów sroki

a dokładnie to jedna sroka. O 5:44 sroka postanowiła przeprowadzić zamach na moje życie budząc mniej stukaniem dziobem, tym razem w drzwi. Nie przestała dopóki nie wstałam i nie podeszłam do drzwi. Oczadziały te sroki? Czego one chcą ode mnie? Mam w ogóle jakieś zryte, popaprane sny ostatnio, apokalipsa, najazd kosmitów - u mnie to w pewnych okresach standard, ale dawno ich nie miałam. Ochota na sprzątanie mi minęła niestety. Jak zwykle trwała kilka dni. Dzisiaj się nie wyspałam, nie chce mi się gadać, tfu, pisać. Wracam do kuchni, gdzie moje miejsce, do codziennej krzątaniny, a tak by się chciało jeszcze zalec, coś poczytać, czegoś posłuchać, troszkę przysnąć... na chwilkę... Durne sroki.

dzłeń dobly

Dzień dobry mówię w internetowy eter, ale czy ktoś usłyszy moje "dzień dobry"? Wstałam kilka minut przed szóstą i poszłam po bułki. Yeah, dobra nasza. Teraz jest po siódmej, jestem po zdrowej kawie z kaszą jaglaną i niezdrowym ciasteczku z jakimś czekoladowo-waniliowym czymś 😊 mmm, dobre było. Weekend był udany, w sobotę wieczorem czułam się super, wyraźna zwyżka nastroju, Jezu, jak to dobrze czuć się tak po prostu happy, bez żadnych wisielców nad głową, bez czarnych myśli. Większość soboty spędziłam z moją córką, na zakupach, na pogaduchach i obowiązkach codziennych. Ona jeszcze nie wie ile mi to daje, może kiedyś jak Bóg da i będzie mamą, to zrozumie. W Pizza Hut zdarzyło nam się coś niesamowitego, zjadłyśmy i napiłyśmy się całkowicie za darmo - z okazji Dnia Matki. Był tylko jeden warunek - że zrobią nam wspólne zdjęcie, które będzie wykorzystane tylko wewnętrznie w ich firmie. Wieczorami pod naszym domem śpiewa ptak, chyba kos, śpiewa tak pięknie, że nie sposób się t...

dopiero czwartek

A gdzie tu do piątku dociągnąć 😁 łuu, ale dziwna ta emotka... Obejrzałam wczoraj kolejny odcinek Twin Peaks, czyli trzeci, przypominam, że pierwszy był podwójny. Na początku troszkę męka, ale pod koniec wreszcie się rozkręca i zaczyna być normalniejszy, ba - nawet żałowałam, że nie ma jeszcze napisów do kolejnego. Popijam ☕ czyli kawę, bo z emoji (kurcze, codziennie uczę się czegoś nowego, nie znałam tego określenia) to do końca nie wynika i cieszę się swoimi paronastoma minutami dnia. Pogoda się zrobiła przygnębiająca dość. Umyłam wreszcie wczoraj moje auto, bo już wstyd i hańba była, a zaraz potem zaczął lać deszcz. Ale trudno, deszcz i tak nie zmyłby tego kurzu i pyłków tylko ten cały syf wyglądałby trochę inaczej. Dzisiaj popołudniu spotkanie z dawno niewidzianą koleżanką, przyjaciółką niegdysiejszą, chociaż biorą pod uwagę częstotliwość naszych spotkań to już tylko koleżanką... Ludzie się zmieniają, my się zmieniamy... Jednak zawsze po spotkaniu z nią, jak już się trochę poodb...

sroki rule

Dzisiaj było mi się ciężko obudzić i wstać parę minut po 6-ej, żeby iść po bułki, dlatego mam trochę w plecy, ale ja w sumie zawsze mam w plecy, nie będę ukrywać ;-) Wpis będzie dlatego krótki. Rano wstaję po 6-ej, robię śniadanie mężowi do pracy i zanim wydeleguję do szkoły córkę i zacznę się kręcić przy garach w szalonym pędzie i w jeszcze bardziej szalonym pędzie szykować się do własnej roboty, mimo, że przykładna żona i matka nie powinna tak marnotrawić czasu, lubię sobie, zanim wejdę na serio w dzień zrobić sobie kawę i zalegnąć na jakiś czas w pieleszach, poprzeglądać neta, albo chwilkę poczytać książkę (częściej to pierwsze niestety). Mimo, że gdybym tego nie zrobiła zapewne udałoby mi się trochę póżniejszy pęd i wkurw na ten pęd przyhamować. Ale nie, nie uczę się na błędach, a może jestem zbyt uparta, a może lubię chociaż trochę decydować o swoim życiu, zanim ono zdecyduje za mnie, i nie, nie krzątam się od 6-ej, muszę mieć ten czas tylko dla siebie... Oczywiście zdarza się, ...

Beginning, albo początek :-)

Nie wiem, czy wytrwam w tym pisaniu, na razie chciałabym. Ale jestem kapryśna i leniwa. To ma być też trochę próba, a właściwie bardziej ćwiczenie mojego charakteru. Chociaż mi się nie będzie chciało to jak tylko rano będę mogła, postaram się coś napisać. OK? Coś - nie znaczy byle co, znaczy coś sensownego i przemyślanego. I bez semantycznych rozkminek, bo już mi się nasuwa, że dla każdego coś innego może być sensowne i przemyślane. Nie, nie mogę schodzić na tę drogę, na drogę zwariowanej samokontroli i namysłu nad każdym słowem. Bo uznacie, że jestem paranoikiem i będziecie mieć rację. Ale (wiem, nie zaczyna się zdania od "ale", ale (!) ja tak lubię, a to moje i tylko moje pisanie) ... hmmm, przez to rozmienianie się na drobne zapomniałam co chciałam dopowiedzieć ;-) Z kultury: Obejrzałam pierwszy odcinek wznowionego po latach "Twin Peaks". Właściwie to pierwsze dwa odcinki w jednym, który trwa aż 1 godz. 50 minut. Mam mieszane uczucia, może dlatego, że oglądałam...