Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2017

pogaduchy

Schudłam 2 kg nawet nie wiem kiedy, co mnie zmobilizowało do odchudzania się. Niestety od wczoraj nie mogę uruchomić wagi - peszek. W związku z odchudzaniem owsianka na śniadanie plus mocna kawa (dzisiaj siekierka z ekspresu włoskiego, bo ciężkie miałam wstawanie). Gdybym miała taras (marzę o nim od dziecka) to śniadanie jadłabym na nim, ale, że nie mam to jem mało higienicznie - na małżeńskim łóżku - kawa w kubełku na materacu męża (rzadko kiedy się wyleje ;-) owsianka na moim nocnym stoliku, a ja w spodniach od dresu położyłam się na swoim prześcieradle. Większość moich koleżanek popatrzyłaby na to ze zgrozą i dezaprobatą. Może się tego trochę wstydzę, ale sprzątanie od rana do nocy i przejmowanie się takimi rzeczami, że leżę w łóżku w ciuchach to nie moja bajka niestety. Mimo mojego wieku nie udało mi się zostać perfekcyjną panią domu i już pewnie nigdy nie uda - nie łudzę się. Pracuję nad sobą, ale bez szaleństw, po trochu, bo nie da się gwałtownie zmienić swoich przyzwyczajeń, a m...

skarbonka

Któryś z naszych gości podarował nam na ślub fajny prezent - skarbonkę, ale taką, którą trzeba rozbić, żeby dostać się do kasy. Od naszego ślubu minęło paręnaście lat, a ja dopiero niedawno zdecydowałam się rozbić skarbonkę, bo kryzysik finansowy miałam :-) Wiedziałam, że nie jest w niej wiele, bo powyżej 5 zł nic do niej nie trafiało, a i 5-tki żal mi było wrzucać. Było w niej - ok. 56 zł! Wstyd i hańba! Przez tyle lat tak mało się uzbierało? To skłoniło mnie do takiej refleksji - gdybym codziennie wrzucała do niej 1 zł miałabym teraz niezłą sumkę, przynajmniej dla mnie, bo przy tym rozwarstwieniu społecznym, które mamy dla każdego co innego jest "niezłą sumką". Stąd moje postanowienie - zatykam dziurkę w śwince i codziennie odkładam do niej 1 zł. Zobaczymy, co z tego wyjdzie! Howgh!

fajny poranek

Kawa i ostatni w tym sezonie odcinek American Gods. Lubię takie poranki :-)

jestem panikarą

Lubię, może to złe słowo, może nie lubię, ale mam w naturze zastanawianie się nad wszystkim, nad każdym kolejnym krokiem, jeśli jestem zmuszona czasem improwizować, wpadam w małą panikę, ale nauczyłam się improwizować, to się bardzo w życiu przydaje, bo są rzeczy, których nie przewidzimy. Czasem się zastanawiam, ile mi jeszcze życia zostało, co jeśli całkiem niewiele, co jeśli zostawię męża i córkę. Wiem, że nie powinno się o tym za dużo rozmyślać, ale czasem kłopoty ze zdrowiem wystarczą, bym zaczęła panikować. Dzieciaki chodzą ostatni tydzień do szkoły. Nie mogę uwierzyć, jak szybko minął ten rok szkolny. Co roku o tej porze jest mi smutno, że ostatnie prawdziwe wakacje minęły bezpowrotnie. Żaden dorosły, oprócz nauczycieli, nie może liczyć na dwumiesięczne wakacje od pracy. Powinni wprowadzić taką możliwość raz na kilka lat np. :-) Tymczasem słyszy się głosy, że powinniśmy więcej pracować...

nic takiego

się nie dzieje. Sroka strollowała mojego męża, pukała mu do drzwi, kiedy mnie nie było, a on myślał, że to ja zapomniałam kluczy ;-) Echh, te sroki, o czym bym pisała, gdyby ich nie było ;-) Jeszcze niecałe dwa tygodnie i dzieciaki zaczynają wakacje, jak ja im zazdroszczę! Każdy człowiek w ciągu dorosłego życia, kiedy już pracuje, powinien mieć chociaż raz na ileś tam lat prawo do dwóch miesięcy wakacji. Nauczyciele mają prawo trzy razy wziąć sobie po roku płatnego urlopu dla podratowania zdrowia. I OK, widać tego potrzebują, ale inni nie potrzebują? To nie jest fair, to jest bardzo nie fair. Pozostaje mi zamknąć oczy i wrócić do tych lat, kiedy jeszcze miałam wakacje, a było to naprawdę bardzo dawno temu... Ostatnie wakacje spędziłam pod namiotem, nad jeziorem, z kumpelkami. Cudnie było! Pogoda upalna, chyba nawet się nie zachmurzyło. Gdyby tylko mój mąż zechciał chętnie i dzisiaj spędzałabym wakacje pod namiotem. Nie straszny deszcz - hej przygodo! Pod namiotem czujesz wolność, mas...
Nie wiem o czym pisać i dzisiaj mam też b. mało czasu. Znowu pada, ale może to i dobrze, bo człowiek nie zdąży się zmęczyć upałem :-) Kawę wypiłam, laptopa otwarłam, kilka zdań napisałam. No to teraz szybciutko do kuchni. papa

nieplanowany wykład o człowieczeństwie

Sprawa wygląda tak, że teraz będę mogła pisać także w czwartkowe poranki, którą to sytuację właśnie wykorzystuję :-) Wczoraj był podobno Dzień Seksu, nie wiem, nie sprawdzałam, ale na wszelki wypadek postanowiłam go uczcić :-D Nie sama, rzecz jasna, tylko z Mężem. Zauważyliście moi czytelnicy (tzn. wiem, że nie mam żadnych, ale staram się utrzymać konwencję ;-) jak blisko w języku polskim słowa mąż jest słowo wąż? Przypadek? ;-) Kiedyś Mąż było odpowiednikiem mężczyzny, a jeszcze wcześniej (!) człowieka. Kobieta nigdy nie była uznawana za ten gatunek. Jak mamy się czuć wiedząc, że byłyśmy od zawsze (z pewnymi wyjątkami) tak lekceważone. Trochę przesadzam, ale myślę, że stąd się bierze poczucie niższości kobiet, z tego źródła historycznego. W pewnym momencie, a może od kiedy istnieje człowiek, ustawiłyśmy się w tej roli "podczłowieka" i tak już zostało, a im kobiety bardziej wyzwolone i świadome, tym bardziej z tego powodu cierpią i starają się to zmienić, ale z powodu tak dł...

nie chce mi się

Po prostu nie chce mi się nic. Chociaż nie - coś mi się chce - spać. Bywają takie poranki. Poranny spacerek po bułki zawsze mnie otrzeźwia, ale dzisiaj jakoś nie poskutkowało, mimo, że poranek wyraźnie rześki, a nawet taki "brr". na dzisiaj starczy pisania...

i już

Dzisiaj, o mały włos, w bieganinie codzienności zapomniałabym o mojej chwili z kawą i blogiem. Jednak jestem, jestem. Kolejny tydzień pracy się zaczyna. Ile jeszcze tych tygodni pracy przede mną? Ile tej gonitwy, żeby mieć więcej, bo to co mam wciąż jest za mało. Od zawsze to co mam jest mi za mało. Ilu z nas tak żyje? Po co? Dokąd tak biegniemy, gdzie tak naprawdę jest nasz cel. Czy w ogóle wiemy czym jest ten cel, ja już chyba nie wiem. Gdy byłam małą dziewczynką byłam naprawdę religijna, wierząca, bogobojna. Z wiekiem mi się to zatraciło. Mam bardzo mało takich chwil jasności, przebłysku, kiedy widzę sens życia, mam poczucie, że żyję "tu i teraz". Świadomość bezsensu wcale nie pomaga, wcale nie powoduje, że się otrząsam, nie, wcale nie. Wciąż mam wrażenie, że śpię czekając na jakieś przebudzenie. Jasne, małe cele są - dziecko wychować na dobrego człowieka (chociaż ile tak naprawdę od nas zależy to do końca nie wiadomo) radzącego sobie w życiu (czy dobry człowiek może sob...

Dzień Dziecka

Dzień Dziecka był wczoraj, ale blogger pokazuje, że jest dzisiaj. Jakąś inną strefę czasową ma, muszę kiedyś w wolnej chwili poszukać w ustawieniach. Wracając do tematu posta - wczoraj nie mogłam go obchodzić z moim dzieckiem, ale dzisiaj jak tylko wróci ze szkoły to punktem pierwszym będzie kosmetyczka. Pierwszy raz w życiu i od razu najbardziej hardcorowo - oczyszczanie. Moja Mama powtarzała "dla urody trzeba cierpieć" i goniła mnie z grzebieniem po domu. Nie chcę, żeby cierpiała z okazji Dnia Dziecka, ale taki termin na ten zabieg nam obu pasował. Potem wynagrodzę jej to idąc na sushi, ponieważ moje nastoletnie dziecko, podobnie jak wielu w jej wieku i w naszych czasach, ma fioła na punkcie Japonii, a zwłaszcza japońskich kreskówek, jest nawet na to nazwa "otaku" i oni rozpoznają się w tłumie. Jak gdzieś z nią idę to mi ich pokazuje. Magia - ja nie widzę różnicy. Wczoraj Ojciec wziął ją do Starbucksa, ponieważ Młode uważa się też za hipstera... Ufff, nastolatki ...

co jak nie sroki

Stuk, stuk..... stuk...... stuk, stuk, stuk.... Jeszcze zwlekam, może sama odleci... Jest 5:50, jeszcze chwilkę mogłam pospać, tym bardziej, że w nocy się budziłam z półkoszmarów (pewnie od duchoty). Stuk, stuk... stuk, stuk, stuk... Mąż się odzywa "twoja koleżanka coś chce". echhhh ... wstałam, co zrobić. A może to był jego kolega, a nie moja koleżanka, albo jego koleżanka ;-) Wczoraj bodaj pisałam, że ten czas wolny w którym mogę pisać mam od poniedziałku do środy. Zawsze kiedy pada z moich ust jakaś deklaracja jakiś chochlik sprawia, że coś co było constans się zmienia. Tym razem zmienia się wyjątkowo na dzień dzisiejszy i jutrzejszy ;-) chyba, bo wiecie, nigdy nie niczego do końca nie można być pewnym... no to papatki